KOCIEWSKI REJS PO BAŁTYKU tak było

Relacja txt + foto z rejsu po Bałtyku.
Jacht wypożyczliśmy po raz kolejny z największej polskiej firmy czarterowej na Bałtyku BALTICA YACHT
CHARTER link do strony http://balticayachts.pl/.

Jacht typu DELFIA 47 czekał na nas w Kołobrzegu około godziny 10.00. Przyjęcie odbyło się sprawnie i szybko. Na naszą prośbę Błażej z Tomkiem przygotowali jacht dzień wcześniej i jako pierwsi w sobotę moglismy go przyjąć. 

Zakupy zrobiliśmy w biedronce. 6 wózków róznego rodzaju jedzenia przy kasie to byl zajefajny widok.. Od warzyw po slodycze i nabial. Już o 13.30 płynelismy Parsętą w kierunku morza. Spieszyliśmy się bo prognozy pogody nie były fajne. Zapowiadano wiatr NW - W od 4 - 7 B. W związku z tym iż na zachodni Bałtk i Sund nadano ostrzeżenie o silnym wietrze zmieniliśmy trasę rejsu. Postanowiliśmy zrobić Bornholm i południowe wybrzeże Szwecji, pożeglować pośród szkierów.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Trasa rejsu: Kołobrzeg - Popłynęliśmy: Svaneke - Karlskrona - Ahus - Simrishamn - Gudhjem - Svaneke - Kołobrzeg.

Załoga:

kpt Jendrek

I-sza wachta: Emil i Grzegorz

II-ga wachta: Marek i Monika

III-cia  wachta: Andrzej I Cezary

IV-ta wachta: Wojtek, Julka, Łukasz

Jedna z wacht , codziennie inna pełniła tylko służbę porządkową oraz słuzbę w kambuzie.


 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Marek pierwszego dnia przez bite 4 godziny, na wietrze 4-5 B siedział za kólkiem w krótkich spodenkach i sandalach. Gorący chłop.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Grzegorz po raz pierwszy w rejsie morskim. Bardzo szybko opanowywał żeglarskie rzemiosło.

 

 

W Svaneke śniadanie w  Røgeri Svaneke. Przepyszne wędzone na gorąco łososie w ziołach, filety z makreli w ziarnistym pieprzu, śledź, fischchips i schripsy czyli wędzone krewetki.

 

Łukasz wnosi na jacht deser. Wędzonego węgorza. Specjalnością Svaneke oprócz wędzonych ryb są cukierki w kształcie bornholmskich kamieni. Przed dziobem naszego jachtu znajdował się sklep z pamiątkami i cukierkowymi kamieniami.

 

 

Ze Svaneke do Karlskrony przelecieliśmy nocą z niedzieli na poniedziałek. W Karlskronie zatrzymalismy się marinie miejskiej o godzinie 07.00.

 

 

Klasycznie trzeba bylo zwiedzić muzeum morskie. Mielismy szczęscie bo akurat trafilismy na wstęp wolny. Zwiedzanie trwało 5 godzin.

 

 

We wtorek rano, tuż po świcie ruszylismy do Ahus. Z portu wychodziła Julka. Przy kole towarzyszył jej Andrzej.

 

 

Wachty trwały cztery godziny za wyjątkiem wachty dzielonej 12.00 - 14.00 i 14.00 - 16.00. Cezary i Andrzej zawsze czujni, zwarci i gotowi.

 


 

W Ahus marina na rzece Helge.

Miejscowość Ahus jest położona w północno-wschodniej części prowincji historycznej (landskap) Skania u ujścia północnej odnogi rzeki Helge å do Hanöbukten, ok. 20 km na południowy wschód od Kristianstad.

Historia Åhus sięga okresu wikingów. Już w połowie VIII w. istniała tam znacząca osada handlowa. W 1149 miejscowość, nazywana wówczas Aos (ujście rzeki), z okolicą została nadana arcybiskupowi Lund, Eskilowi, który w 2 połowy XII wieku polecił zbudować tam zamek. Rok 1149 uważa się za datę założenia miasta. Jednak dopiero z 1299 pochodzi najstarsza wzmianka o posiadaniu przez Åhus praw miejskich. Na okres XIII–XV wiek przypada okres jego świetności, ważnego wówczas w Danii miasta handlowego i portu na wschodnim wybrzeżu Skanii. Na początku XIV wieku zbudowano mury miejskie, których fragmenty zachowały się do dziś.

W okresie reformacji, należące dotąd do arcybiskupów Lund, miasto podupadło i straciło na znaczeniu. Przyczyniły się do tego także spustoszenia dokonywane podczas kolejnych wojen duńsko-szwedzkich. W 1617 król Danii Chrystian IV odebrał Åhus prawa miejskie, które zostały przekazane założonemu przez niego w 1614 pobliskiemu Kristianstad.

Dopiero pod koniec XIX w., kiedy Åhus zostało połączone linią kolejową z Kristianstad (1886) oraz ulepszono i rozbudowano tamtejszy port (1895–1898), miejscowość zaczęła się ponownie rozwijać. W 1887 r.  W 1971 Åhus köping weszło w skład nowo utworzonej gminy Kristianstad.


 

Nasza Delfia wyrózniala się pośród cumujacych jachtów wielkością. Mieliśmy najwyższy maszt oraz najwiekszą dlugość.

 

Emil z Julką i Moniką poprawiają szoty foka. Fok na naszym jachcie był samohalsujący. Lecz końcówki lin miały krowie ogony. Dziewczyny pomagały Emilowi je poprzypalać.Osłanialy zapalniczkę przed wiatrem.


Jako, że Ahus jest miejscowością wypoczynkową i szwedzkim kurortem nadmorskim, koniecznie musieliśmy zażyć kapieli w morzu. Temperatura wody 8 C. Kapiel trwala 5 minut.

 

 

Cały dzień w Ahus poświęciliśmy na zwiedzanie okolicy na rowerach. Również zwiedziliśmy gorzelnię Absolut. Tego dnia zrobilismy na rowerach 41 kilometrów.


Niektóre urokliwe porciki Szwecji ze względu na zanurzenie naszego jachtu były dla nas niedostępne. Jeden z nich odwiedziliśmy na rowerach. Powyżej pamiatkowe zdjęcie grupy rowerowej.

 


Z Ahus wychodzil Marek.


W nocy płynąc do Simrishamn jacht prowadził Łukasz.

 

Żeglowanie na takim zajefajnym jachcie ma jeszcze jeden urok. Każda wachta mająca służbę w kambuzie czyli w kuchni, przygotowywała przepyszne posiłki. Jadaliśmy je wspólnie przy wielgachnym stole. Na raz siadało przy nim 10 osób.

Na zdjęciu wachta Wojtka przygotowuje śniadanie. Śniadanie rewelacja gdzie głownym daniem był twarożek Wojtuisia. Podpatrywałem jak on to robi. Wziął twaróg czysty, rodusił, dodał jajo ugotowane na twardo, posiekany koperek, utarty świeży ogórek, sól pieprz i chyba odrobinkę czosnku. Nie jestem pewien czy dobrze podpatrywałem i czy opisałem wszystkie składniki. Twarożek rewelacja.                                                                              

Jeżeli pogoda pozwalała jeśc na zewnątrz, posiłki konsumowaliśmy w kokpicie.

Reasumując. Od soboty do soboty przepłynęliśmy 382 mile morskie, żeglowaliśmy 65 godzin, postoju było 133 godziny. Zużyliśmy 135 litrów paliwa. Żeglowaliśmy przy wiatrach od 0 - 7 B. Zaliczliśmy jedną burzę podczas wchodzenia do Simrishamn.

Wszscy wróciliśmy cali i zdrowi. Szczęsliwi. Smutni, że tak krótko było namdane razem pobyć i popływać.

Na koniec moje auto odmówiło współpracy. Po tygodniu postoju na parkingu akumulator bł rozładowany do cna. Okazało się , że przed wypłnieciem zostawiłem zapaloną lampkę w bagażniku. Błażej i jego ekipa pomogli. Auto uruchomiłem i szczęśliwie wróciliśmy do domu.


Firma Błażeja, Klar 24, która obsługuje jachty, przgotowuje je do rejsów, czyści po, jest rewelacjna. Zawsze mozna liczyć na ich pomoc i to nie tylko na jachcie. Do tego nie naciagają klientów na kaucję.

 

Andrzej FIRYN

 

 

 

 

 

 

 

 

Facebook